Macocha i ojczym występowali w bajkach, i zawsze byli tymi złymi i strasznymi postaciami, które były wredne, stosowały przemoc i podstępem pozbywały się dzieci.
Raczej nie lubimy być macochami i ojczymami. Brzmi bardzo pejoratywnie. Bleee…
Już sympatyczniejsze jest macoszka 🙂 choć bywa odbierane jako prześmiewcze.
W patchworkach słyszałam różne określenia: mama bis, tata w gratisie, mamunia, tata bonus, mamutek, ojczulek, ciocia wujek, przyszywana mama, przyszyty tata, po imieniu i wszelkie odmiany wynikające z rodzinnego specyficznego kodu.
Tylko jak zawołać z pokoju „przyszywana mamo, pomożesz?”, „tato w gratisie, pogramy w piłkę?”
Wujek, ciocia… zastanawiam się co, jeśli dziecko potem mówi „moja mama śpi w łóżku z wujkiem”, „mój tato kocha ciocię”, „wujek mnie przytula i czyta bajki na dobranoc”? Hm…
Po imieniu… nie każdy z dorosłych ma taką gotowość i może się obawiać, choć moim zdaniem niesłusznie, że ten fakt spowoduje brak szacunku.
Każde z tych określeń wywołuje u nas jakieś skojarzenie i znaczenia. Każde z nich może być inaczej odbierane i jest ono uzależnione od naszych indywidualnych preferencji.
Tak naprawdę nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie jak „dziecko powinno się zwracać?” Już samo określenie, że „powinno” utrudnia budowanie właściwej relacji pomiędzy dzieckiem i partnerem rodzica.
Zalecałabym zwrócić uwagę tylko na jedno „powinno”. W takich sytuacjach powinno 🙂 wybrać się takie określenie, które jest akceptowane zarówno przez dziecko jak i partnera.
Pamiętajmy, że nawet do biologicznych rodziców dzieci zwracają się różnie. Bywają mamusie, panie matki, ojcowie, ojczulkowie, mamutki tatkowie. Bywają setki innych indywidualnych zdrobnień, które pochodzą na przykład od imion, taki specyficzny rodzinny kod. Myślę, że w tej kwestii nasza wrażliwość przy tworzeniu patchworku jest wyostrzona, bo chcemy by było „dobrze”. No właśnie. Skoro chcemy tego, skoro chcemy by relacja między dzieckiem a partnerem tworzyła się spokojnie, to po prostu nie narzucajmy konkretnych określeń. Wsłuchajmy się w głos dziecka i zgodę partnera. Możemy uwględnić w tym perspektywę ich oczekiwań i potrzeb. (O kluczowych pytaniach, które można sobie zadać uwględniającą perspektywę dziecka, partnera i własną pisałam więcej w artykule https://www.orkanlecka.pl/o-co-zadbac-budujac-rodzine-patchworkowa/ )
U nas w patchworku sprawdziło się po imieniu. Jest pełna zgoda obu stron, zarówno dziecka jak i ojczyma/macochy, partnera mamy/partnera taty. Wiemy przecież, że szacunek nie jest budowany w oparciu o to, kto jak do kogo się zwraca. Zdarza się przecież, że dziecko nie szanuje mamy, chociaż tak się do niej zwraca. Tak samo jak może bardzo szanować swojego ojczyma, któremu mówi po imieniu…
Pamiętam sytuacje, że ktoś na zakupach stwierdzał „tata ci kupi”. Wtedy nie tłumaczyliśmy, czekaliśmy na reakcję dzieci. One nie protestowały. Pytaliśmy potem jak się czułeś, jak byś chciał/chciała się czuć w takich sytuacjach?
Pamiętam, jak ktoś w przedszkolu krzyknął „kto pierwszy do taty?” a moje dziecko po prostu biegło do mojego partnera, czyli partnera mamy. Pamiętam moje zakłopotanie i to czy mam reagować, prostować. Spokój przyszedł, gdy zorientowałam się, że to tylko moje obawy, lęki.
Gdy dzieci tworzyły laurki na dzień taty to młodsze robiło dwie. Starsze tylko dla taty nie obdarzając mojego partnera niczym. I tak jest w porządku.
A co więcej, w tej całej układance nasz „wspólny” syn mówi po imieniu do taty swoich sióstr.
Wszystko jest niewymuszone, przyszło naturalnie, bez presji, z poszanowaniem każdego człowieka. I tego małego i dużego.
Kiedyś zapytałam jak moje dzieci mówią o moim partnerze w szkole. Bo że w dom po imieniu, to wiem 🙂
„Po prostu tu pada imię…”
„Kiedyś koledzy pytali: ej, wczoraj był tata po ciebie, to dziś ten pan to kto to? Podałam imię… a dla dociekliwych dodałam mąż mamy.”
Myślę, że my sami mamy z tym większy problem niż nasze dzieci.
Podążajmy za nimi z szacunkiem.
To co sprawdza się w moim patchworku nie musi w Twoim. Mamy różnych partnerów i inne dzieci.
Osobną kategorią są step babcie czy przyszywani dziadkowie.
Pamiętajmy, że zdarza się, że w tradycyjnych rodzinach dzieci mają więcej babć :). Są te połączone więzami krwi jak i te babcie/nianie, babcie/sąsiadki, babcie z zaprzyjaźnionego sklepu…
Jeśli pojawi się potrzeba rozróżnienia to można spróbować z rodzinnym kodem: może być jedna babcia druga bunia, jeden dziadek drugi dziuniek. Niektóre babcie czują się dobrze z tym, że te przyszywane wnuki mówią im po imieniu. Dobrze sprawdzają się wszelkiego rodzaju określenia specyficzne dla rodziny, a także wymyślane przez dzieci, jak chociażby „szyta babcia”.
Jedyna zasada to ta jak wyżej: wsłuchajmy się w głos dziecka i zgodę babci/dziadka z poszanowaniem obu stron.
Tylko tyle. Aż tyle.
WSTECZ
Strona korzysta z plików Cookies zgodnie z celamia określonymi w
Polityce prywatności.
Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do plików Cookies za pomocą ustawień swojej przeglądarki interentowej.